
Na TikToku ogromną popularność zdobyła historia osoby, której odmówiono wydania karty do głosowania. Członek komisji wpisał dane z jej zaświadczenia o prawie do głosowania do telefonu i uznał, że już oddała głos. Czy miał prawo to zrobić? Jak zareagować w sytuacji, gdy wiemy, że to nieprawda?
– Odmówiono mi możliwości oddania głosu w tegorocznych wyborach prezydenckich – powiedziała autorka nagrania, które w ciągu trzech dni zdobyło na TikToku ponad 3 mln wyświetleń i blisko 220 tys. reakcji. Sytuacja miała miejsce w jednym z warszawskich lokali wyborczych. Z kolejnego filmu możemy się dowiedzieć, że sprawa została zgłoszona na policję i że nie był to jedyny taki przypadek w kraju.
@karolina_szymura ‼️Nagłośnijmy tą sprawę‼️ ⁉️ Nie zostałam dopuszczona do głosowania ⁉️ Mimo, że na co dzień dzielę się tu z wami lotniczymi treściami, w dniu wyborów spotkała mnie przykra sytuacja która powinna ujrzeć światło dzienne #wybory ♬ dźwięk oryginalny – Karolina ✈️
Jak wynika z relacji kobiety, próbowała ona oddać głos na podstawie zaświadczenia o prawie do głosowania. Członek komisji przed wydaniem karty wyborczej, wpisał dane z tego zaświadczenia w swoim smartfonie. Następnie stwierdził, że ktoś posługujący się zaświadczeniem o tym samym numerze już oddał głos w wyborach. Nikogo z członków komisji wyborczej, łącznie z jej przewodniczącym, nie przekonały zapewnienia, że to nieprawda.
Osoba mówiąca na nagraniu wyraziła obawę, że została oszukana, a jej dane zostały użyte w sposób niezgodny z prawem. Piszą o tym wprost w komentarzach różne konta [pisownia oryginalna]: „Wybory były sfałszowane na 100%”, „pan wpisując ten kod w telefon wysłał nr zaświadczenia i dane komuś innemu i ta osoba zagłosowała za ciebie”, „No i oddano glos za ciebie na Twoje dane”.
Szef KBW: Odmowa wydania karty była całkowicie nielegalna
Do sprawy odniosło się Krajowe Biuro Wyborcze (KBW) – na łamach Faktu i Interii, a także w komentarzu dla Demagoga. – Jest mi bardzo przykro. Taka sytuacja nie powinna się oczywiście wydarzyć. Jestem zdegustowany działaniem obwodowej komisji wyborczej – oświadczył Rafał Tkacz, szef KBW.
Jak tłumaczy Tkacz, komisja korzystała z nieautoryzowanego systemu przygotowanego przez Ruch Kontroli Wyborów. Według szefa KBW odmowa wydania karty do głosowania była w tym przypadku całkowicie nielegalna. Członek komisji nie ma prawa uniemożliwić obywatelowi oddania głosu tylko dlatego, że coś się wyświetliło w nieoficjalnej aplikacji.
Rafał Tkacz wyjaśnił, że w sytuacji, gdy przewodniczący obwodowej komisji wyborczej nie reaguje poprawnie na takie bezprawne działania, sprawę należy od razu zgłosić szczebel wyżej – do okręgowej komisji wyborczej, lub nawet Państwowej Komisji Wyborczej (PKW). Listę i dane kontaktowe komisji okręgowych można znaleźć na stronie PKW.
Ruch Kontroli Wyborów tropi podrabianie zaświadczeń
Wspomniane Stowarzyszenie RKW – Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy zostało zarejestrowane w grudniu 2015 roku. Osoby rejestrujące tę organizację jako jej cel wskazały m.in. „krzewienie tradycji i historii związanych z wolnymi wyborami, kontrolą władzy państwowej, spółdzielczej i samorządowej i obywatelską troską o ojczyznę, zgodnie z narodową racją stanu, w oparciu o zasady cywilizacji łacińskiej” (odpis aktualny, s. 4).
W dniu wyborów na stronie stowarzyszenia RKW opublikowano artykuł zachęcający do używania aplikacji umożliwiającej „wykrywanie wielokrotnego głosowania na zaświadczenia o prawie do głosowania”. Obecnie nie jest ona dostępna. Jej wersję z 18 maja zapisano jednak w internetowym archiwum Wayback Machine. To bardzo prosty formularz, w którym wpisuje się numer zaświadczenia, naciska przycisk i otrzymuje odpowiedź.
W jednym z filmów dostępnych na kanale prezesa RKW na YouTubie przekonuje on, że zaświadczenie o prawie do głosowania jest łatwe do podrobienia. Jego zdaniem wystarczy do tego kolorowa kserokopia oryginału i hologram zamówiony ze sklepu internetowego. Dodał również, że gminy nie rozliczają się z hologramów, które są im udostępniane, i nie prowadzą ścisłej ewidencji wydawanych zaświadczeń.
Jedna osoba nie może otrzymać kilku zaświadczeń na jedno głosowanie
Zgodnie z Kodeksem wyborczym (art. 32) zaświadczenie o prawie do głosowania może otrzymać osoba, która zmienia miejsce pobytu przed dniem wyborów. Musi poprosić o to na piśmie, w swoim urzędzie gminy, przynajmniej 3 dni przed wyborami. Na wybory prezydenckie można było otrzymać dwa różnie oznaczone zaświadczenia – jedno na pierwszą, a drugie na drugą turę. Po pierwszej turze wciąż można starać się o takie zaświadczenie, ale już tylko na jedno, ponowne głosowanie.
Jak wyjaśniła Państwowa Komisja Wyborcza w komunikacie dotyczącym różnych nieprawdziwych informacji związanych z wyborami, jedna osoba nie może otrzymać dwóch zaświadczeń do głosowania w jednej turze wyborów. Osoba, która otrzymała taki dokument, jest skreślana ze spisu wyborców (art. 32 par. 4 Kodeksu wyborczego). Przy kolejnej próbie uzyskania zaświadczenia urzędnik nie znalazłby jej więc w spisie.
Jak zabezpieczone są zaświadczenia?
PKW zwróciło uwagę, że członkowie obwodowych komisji wyborczych mają obowiązek sprawdzić, czy jest im przedkładany oryginał zaświadczenia. Zabezpieczeniem jest w tym przypadku hologram z nadrukiem „PRP 2025”. Nie można oczywiście wykluczyć, że ktoś będzie próbował go podrobić. Warto więc przypomnieć, że to czyn zagrożony karą pozbawienia wolności do lat trzech (art. 248 Kodeksu karnego).
Komisja wskazała ponadto, że ewidencję wydanych zaświadczeń o prawie do głosowania prowadzi się w Centralnym Rejestrze Wyborców. Dodatkowo każda gmina ma obowiązek rozliczenia się ze wszystkich otrzymanych hologramów zabezpieczających zaświadczenia.
Zgodnie z wytycznymi PKW (s. 25–26) członek obwodowej komisji wyborczej, po sprawdzeniu poprawności zaświadczenia, musi odebrać je od wyborcy, dołączyć do spisu, a następnie wydać kartę do głosowania. W razie wątpliwości powinien skontaktować się z urzędem gminy. W wytycznych nie przewidziano sprawdzania zaświadczeń w żadnych aplikacjach czy systemach.
Nadmierna podejrzliwość może mieć negatywne konsekwencje
Wyżej przedstawiona historia jest przykładem paradoksu – działania członka komisji, próbującego przeciwdziałać fałszerstwom, dla wielu stały się dowodem na to, że wybory w Polsce są fałszowane. Ta sytuacja uświadamia, że wyciąganie ogólnych wniosków na podstawie jednostkowego przypadku i relacji jednej strony może być ryzykowne.
Nie pierwszy raz w okresie wyborczym odnotowaliśmy próby nieuzasadnionego podważania zaufania do wyborów. Przykładowo rano w dniu głosowania (18 maja 2025 roku) Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, posłanka klubu PiS, napisała na portalu X, że mnóstwo osób dopisało się do list wyborców w Łodzi i że będą one próbowały głosować po kilka razy. Polityk przekonywała, że można to robić przy pomocy skopiowanych zaświadczeń i że wystarczy do tego zwykła kserokopiarka.
Warto więc powtórzyć, że zaświadczenia są zabezpieczane hologramami, jedna osoba nie może otrzymać kilku zaświadczeń na jedno głosowanie, a wydanego dokumentu można użyć tylko raz. Żadne zabezpieczenia nie dają pewności, że nie pojawią się osoby, które będą próbowały je obejść. Nieprawidłowości związane z zaświadczeniami można jednak zweryfikować na podstawie danych z urzędu gminy lub z Centralnego Rejestru Wyborców.
Dodatkowo nad uczciwym przebiegiem wyborów czuwają obserwatorzy, w tym przedstawiciele uznanych organizacji międzynarodowych. Znamy już wstępny raport Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE (ODIHR) oraz Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (PACE). Z dokumentu wynika, że podczas tych wyborów złożono 333 984 wnioski o wydanie zaświadczeń o prawie do głosowania (s. 9). Obserwatorzy nie stwierdzili jednak w związku z nimi żadnych nieprawidłowości.