Szerzenie narracji o „wciąganiu” Polski przez Ukrainę do wojny z Rosją jest jednym z dobrze udokumentowanych działań propagandowych Kremla (np. 1, 2, 3).
Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK wskazuje, że po naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez obce drony w nocy z 9 na 10 września 2025 roku rozpowszechnia się fałszywe tezy, jakoby atak miał zostać przeprowadzony przez siły zbrojne Ukrainy w reakcji na odmowę wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę.
Wpis Włodzimierza Skalika, posła Konfederacji Korony Polskiej, zgłoszony nam do weryfikacji przez jednego z czytelników, jest zbieżny z celami putinowskiej Rosji i wpisuje się w jej fałszywe narracje.
Rosyjskie drony nad Polską? Brak dowodów na udział Ukrainy
Do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej doszło w wyniku rosyjskiego ataku na Ukrainę. Według wiarygodnych informacji drony, które spadły w Polsce, były jednak rosyjskie, a nie ukraińskie. Odnalezione szczątki zidentyfikowano jako części Gerbery – nieuzbrojonego drona wabika, wzorowanego na irańskim Shahedzie i produkowanego w Rosji.
Rosyjskie pochodzenie dronów potwierdzili Władysław Kosiniak-Kamysz, minister obrony narodowej, oraz premier Donald Tusk (1, 2). Ustalono, że część bezzałogowców nadleciała bezpośrednio z Białorusi.
Jacek Tarociński, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, podkreślił, że w przypadku dronów nadlatujących znad Ukrainy jest możliwe pełne prześledzenie ich trasy. Zaznaczył, że systemy wczesnego ostrzegania – zarówno krajowe, jak i należące do NATO i Ukrainy – dysponują bardzo dalekim zasięgiem.
– Widzieliśmy w czasie wręcz rzeczywistym praktycznie całość lotu tych bezzałogowców, która rozpoczynała się na terytorium Federacji Rosyjskiej – powiedział ekspert OSW. Potwierdzeniem jego słów są dzienniki operacyjne NATO opisane przez „Die Welt”.
Polska i Niemcy nie chcą wysłać żołnierzy. Drony to kara ze strony Ukrainy?
Włodzimierz Skalik łączy naruszenie przestrzeni powietrznej Polski przez obce drony w nocy z 9 na 10 września ze stanowiskiem polskich władz wobec pomocy Ukrainie. Chodzi o to, że 9 września prezydent Karol Nawrocki zadeklarował w czasie pobytu w Finlandii, że nie poprze wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę.
Nie była to jednak zmiana stanowiska Polski – podobne deklaracje składali wcześniej zarówno Karol Nawrocki, jak i przedstawiciele polskiego rządu (1, 2, 3). Nie jest to również dowód na to, że drony, które wleciały do Polski, są elementem ukraińskiej prowokacji. Przeczą temu przytoczone wyżej fakty.
Polityk nawiązał również do wątpliwości, które pojawiły się w mediach, dotyczących tego, czy Niemcy wyślą żołnierzy do Ukrainy. Po spotkaniu tzw. koalicji chętnych 4 września 2025 roku niemiecki dziennik „Süddeutsche Zeitung” ocenił postawę kanclerza Friedricha Merza jako niekonsekwentną i oznaczającą wycofywanie się z twardych zobowiązań. Tę informację rozpowszechniły niektóre polskie portale (np. 1, 2).
Oficjalnie Berlin deklaruje gotowość do zapewnienia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa po zawieszeniu broni, jednak zastrzega, że decyzje o ewentualnym zaangażowaniu wojskowym zostaną podjęte „w odpowiednim czasie”.
Skąd pochodzi mapa posła Skalika? Nie są to oficjalne dane
Włodzimierz Skalik zamieścił w swoim poście mapę pochodzącą z kanału @Ukrainian_Intelligence na Telegramie. Autorzy kanału deklarują, że publikowane tam informacje mają służyć bezpieczeństwu i zostały przez nich osobiście potwierdzone, jednocześnie zaznaczają, że zamieszczane dane nie stanowią oficjalnego źródła.
Zdarzenie z nocy z 9 na 10 września przedstawiono na tej mapie jedynie częściowo. Zgodnie z opisem jest to „sytuacja dotycząca ataków bezzałogowych statków powietrznych w przestrzeni powietrznej Ukrainy stanem na godz. 1.16”. Dopiero kolejna mapa przedstawia kompletny obraz wydarzeń. Widać na niej pełną trasę dronów, w tym kilku przelatujących z Rosji do Polski i Białorusi.
Russia deliberately, thoughtfully, and with specific intentions attacked Poland with drones. This is, without a doubt, a completely conscious strategy. To test the „system of possible Western responses” and prove that it does not exist. To shock Ukraine’s European partners,… pic.twitter.com/rhk6ylRTwT
— Михайло Подоляк (@Podolyak_M) September 10, 2025
Jaki zasięg mają rosyjskie drony? Mógł pomóc dodatkowy zbiornik paliwa
Wśród zwolenników teorii o ukraińskim pochodzeniu dronów pojawiły się mimo to sugestie, że drony nie mogły pochodzić z Rosji, ponieważ ich zasięg jest zbyt mały, co miałoby dowodzić, że zostały wysłane z Ukrainy.
Jak wyjaśnił w rozmowie z PAP Mariusz Cielma, redaktor naczelny miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa”, nominalny zasięg Gerbera wynosi około 600 km, ale po prostych modyfikacjach dron może pokonać znacznie większą odległość.
Dodatkowo Cielma zauważył, że ze zdjęć oraz z komunikatów prokuratury wynika, że drony spadające w Polsce nie były wyposażone w głowice bojowe ani w aparaturę rozpoznawczą, co znacząco zmniejszało ich wagę i wydłużało zasięg. Eksperci wskazywali także, że na zasięg dronów mogło wpłynąć wyposażenie ich w dodatkowe zbiorniki paliwa.